Sztuka kochania przez wieki miała opinię książki zakazanej i niemoralnej, łacińskiego odpowiednika Kamasutry. Określenia „pornografia” czy „wyuzdanie” ucinały więc jakąkolwiek dyskusję na temat wartości literackich, piękna mitologicznych dygresji czy interesujących wskazówek dotyczących realiów życia w Wiecznym Mieście na przełomie starej i nowej ery. A przecież poemat augustowskiego poety (43 p.n.e. – 17 n.e.) nie zasłużył na taką krytykę: to dziełko urocze, a przy tym eleganckie, wyrafinowane, skrzące się dowcipem niepozbawionym odrobiny pikanterii, znakomicie zresztą oddanym w nowym przekładzie Ewy Skwary.
Prawdy, jakie na temat natury ludzkiej podaje Owidiusz, nie tylko świadczą o jego doskonałej znajomości psychologii, ale też zapewniają Sztuce kochania aktualność w każdej epoce. Poeta doradza, jak zdobyć i zatrzymać przy sobie ukochaną osobę, a pod płaszczykiem miłosnej dydaktyki uczy wdzięku, szlachetności w obyciu i dobrych manier, bo od nich zależy sukces w amorach. Nawet czary nie pomogą, jeśli brak przymiotów ducha, które mogłyby zaskarbić uczucie:
Na nic napój miłosny – po nim obłęd, mania
i szał, co mąci rozum… Porzuć więc fortele!
Chcesz, żeby cię kochano, bądź godny kochania,
bo samą ładną buzią nie zyskasz zbyt wiele.
(Sztuka kochania 2,105–108)
Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego