Opowiadania guslarskie


25.00 

  • Seria: Fantastyka
  • Tytuł oryginału: Wielikij Guslar, ...
  • Tłumaczenie: Tadeusz Gosk
  • Data wydania: 17.12.1998
  • Oprawa: miękka
  • Format: 142 x 202 mm
  • Liczba stron: 424
  • ISBN: 83-7180-327-3
  • EAN: 9788371803277

Opowiadania Kira Bułyczowa o Wielkim Guslarze towarzyszą nam już od kilkudziesięciu lat, lecz ani trochę się nie zestarzały (to jeden z dowodów na to, że podróże w czasie są jednak możliwe).
W Guslarze, jak w soczewce, skupiają się wszystkie śmiesznostki, wady (mnóstwo!), zalety (niewiele), pragnienia i lęki naszej cywilizacji. Na szczęście Bułyczow lubi bohaterów swoich opowiadań, więc choć bezlitośnie obnaża ich słabości, to jednak z nich nie kpi, dzięki czemu my, czytelnicy, możemy zachować resztki szacunku dla Homo sapiens.

Od Autora:
Stałoby się lepiej, gdyby ten wstęp napisał ktoś inny. Byłby on wtedy bardziej obiektywny. Pisanie o sobie źle – to kokieteria (nazywana niekiedy samokrytyką). Pisanie z zachwytem uważane jest za nieprzyzwoite. Jednak Wydawnictwo, nie wiedzieć czemu, zdecydowało, że wiem o sobie więcej niż inni. Nie podzielając tej błędnej opinii, zmuszony jestem się podporządkować i odpowiedzieć moim drogim czytelnikom na pytania, które być może zadaliby mi podczas naszego bezpośredniego spotkania. Na szczęście mogę te pytania przewidzieć, ponieważ zadawane są podczas moich (w miare możliwosci rzadkich) wystąpień przed czytelnikami.

A więc pytanie pierwsze: Czy prawda jest, że Kir Bułyczow to pański pseudonim? Jeśli tak, to jak brzmi pańskie prawdziwe nazwisko? Przed kim i dlaczego je pan ukrywa?
Odpowiedź: Naprawdę nazywam się Igor Możejko. Moi przodkowie byli Litwinami. Urodziłem się w Moskwie w 1934 roku i mieszkam tam do dzisiaj. Pracuję w Instytucie Orientalistyki, zajmuję się historią i kulturą Azji Południowo-Wschodniej. Obroniłem pracę doktorską na temat historii buddyzmu w Birmie. Oprócz rozpraw naukowych opublikowałem pod prawdziwym nazwiskiem kilka książek popularnonaukowych. Niektóre z nich zostały wydane w Polsce.
Powstanie pseudonimu wyjaśnia specyfika mojej pracy. Kiedy pisałem pierwsze opowiadanie, a było to dwadzieścia lat temu, pomyślałem sobie: co się stanie, jeśli w Instytucie dowiedzą się, że ja, poważny uczony, zajmuję się czymś tak błahym jak fantastyka naukowa? Bałem się narazić na szwank moją reputację. Ponieważ nie miałem czasu na wymyślenie bardziej eleganckiego, romantycznego pseudonimu, wziąłem więc po prostu panieńskie nazwisko Matki – Bułyczowa, imię żony – Kira i tak powstał Kir Bułyczow. Gdybym się tak nie spieszył, to znalibyście mnie pod bardziej dźwięcznym imieniem, na przykład Meteorow lub Etoile Gwiezdny. Ale cóż!

Pytanie drugie: Dlaczego uprawia pan fantastykę naukową i jak rozumie pan ten termin?
Odpowiedź: Fantastykę uważam za najbardziej nowoczesny rodzaj literatury, zdolny do szybkiego reagowania na wszystkie niepokojące nas dzisiaj sprawy. Przy zastosowaniu tak potężnego środka, jakim jest hiperbola, fantastyka staje się dla mnie sposobem ostrego i paradoksalnego przedstawiania zwykłego człowieka i stojących przed nim, i nami wszystkimi, problemów. W moim przekonaniu jest ona najbardziej interesująca wtedy, gdy czytelnik może postawić się na miejscu bohatera i wspólnie z nim wszystko przeżyć. Czasami żąda się od fantastów prognoz futurologicznych czy wręcz umiejętności dokonywania odkryć naukowych. Kategorycznie się z tym nie zgadzam. Nauka w dzisiejszych czasach jest na tyle skomplikowana i wyspecjalizowana, że niekiedy uczeni nie mogą w pełni zrozumieć, nad czym pracuje się w sąsiednim laboratorium. Pisarz nie ma prawa pretendować do poznania niuansów nauki i rozumienia procesu jej ewolucji. Jego zadaniem jest pisanie o współczesnych mu ludziach, o ich charakterach. Nie pisze on o przyszłości, lecz o człowieku stojącym w obliczu przyszłości zagadkowej, trudnej i niepokojącej.

Pytanie trzecie: Jak pan pracuje? Czy zajęcia naukowe nie przeszkadzają panu w działalności literackiej? A może pomagają?
Odpowiedź: Nauka i literatura funkcjonują w moim życiu niezależnie i bardzo rzadko się łączą. Co prawda, w niektórych moich opowiadaniach można odnaleźć ślady zainteresowania kulturą Wschodu, ale należą one raczej do wyjątków. Nauka wymaga dokładności i wiarygodności, fantastyka natomiast nie może obejść się bez fikcji. Ale i jedna, i druga zmusza do myślenia. Ja zajmuję się na przemian literaturą i nauką. Prawdopodobnie byłbym lepszym uczonym, gdybym porzucił literaturę, i lepszym pisarzem, gdybym porzucił naukę. Ale, mówiąc szczerze, interesują mnie oba rodzaje działalności i z żadnego z nich nie zamierzam zrezygnować, tym bardziej że w pracy wiele osób odkryło już moją tajemnicę i pogodziło się z jej nieco mniej poważnym charakterem.

Pytanie czwarte: Nad czym pracuje pan obecnie i jakie ma pan plany na przyszłość?
Odpowiedź: Na to pytanie mogę odpowiedzieć tylko bardzo ogólnikowo, ponieważ nie wiem, czy Czytelnik otworzy tę książkę w roku 1987, czy w dziesięć lat później. Piszę i mam nadzieję, że nadal będę pisał powieści i opowiadania fantastyczne, zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. U siebie w kraju jestem bardziej znany właśnie jako pisarz dla dzieci. I myślę, że to dobrze, bo z pomocą fantastyki mogę w miarę swoich możliwości przygotowywać do życia w XXI wieku tych jego budowniczych i twórców, którzy dziś dopiero rozpoczynają naukę, a w przyszłości zostaną spadkobiercami świata. A świat ten, lepiej lub gorzej, został stworzony przez nas i takim zostawimy go przyszłym pokoleniom.
Jestem autorem kilku scenariuszy i myślę, że będę kontynuowal pracę w filmie. Nie mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z dotychczasowych rezultatów, ale odejść z filmu, jeśli potknęło się już bakcyla, jest bardzo trudno.

I pytanie ostatnie: Czy wierzy pan w UFO, parapsychologię, telepatię, telekinezę i temu podobne zjawiska? Odpowiedź: Nie wiadomo, dlaczego od pisarzy-fantastów wymaga się szczególnego stosunku do tych spraw. Panuje przekonanie, że skoro pisze się o kosmitach, to znaczy, że wie się o nich coś, co jest niedostępne dla zwykłych śmiertelników. A przecież wcale tak nie jest. Osobiście nie miałem okazji spotkać przybyszów, UFO, telepatów itp. Nie widziałem również czarownic ani duchów. Według mnie ich istnienie uwarunkowane jest, po pierwsze, naszym pociągiem do tajemniczości, a po drugie – działalnością ludzi interesu, którzy potrafią wykorzystać nasze słabości do swoich wlasnych celów.
Nie wiem też, czy istnieją w kosmosie nasi rozumni bracia i czy możliwe jest przekazywanie myśli na odległość. Nauka odnosi się do tego z powątpiewaniem. Ja też wolę być ostrożny. Na dodatek nie jestem pewien, czy, jeżeli jutro w Warszawie czy pod Kijowem wyląduje statek kosmiczny i wyjdą z niego małe zielone ludziki, skończy się to dobrze. Poza tym myślę, że bez przybyszów czy telepatów i tak mamy dość własnych problemów. Niech więc pozostaną oni tylko w literaturze.

Warszawa, grudzień 1986
Wasz KIR BUŁYCZOW