![]() |
Terry Pratchett |
Andrzej Kaczmarczyk
Pomniejsze bóstwa
Kultowy cykl Terry’ego Pratchetta o Świecie Dysku stał się już nieomal osobną gałęzią literatury. Choć wszystkie jego części charakteryzuje typowe poczucie humoru, to można znaleźć wśród nich zarówno typowe powieści fantasy, jak i kryminały, powieści quasi-historyczne, książki dla dzieci, satyrę społeczną, czy nawet literaturę popularnonaukową. „Pomniejsze bóstwa” wymykają się jednak łatwej klasyfikacji, jednocześnie wysuwając się na pozycję najwybitniejszej z i tak nieprzeciętnie dobrych książek brytyjskiego humorysty.
Mamy tu więc, oprócz iście Monty Pythonowskiego dowcipu i wciągającej akcji, fascynujące spojrzenie na kwestie wiary i religii, jak to jedno wynika z drugiego, i jak to religia wiarę niszczy. Bo czyż nie daje do myślenia obraz państwa religijnego, gdzie dzięki bezdusznej inkwizycji wszyscy potulnie czczą jednie słusznego boga, tylko nikt tak naprawdę w nic nie wierzy? A na Świecie Dysku bogowie są prawdziwi - jeśli tylko się wierzy. I tak słabnący Wielki Om, z braku prawdziwej wiary zredukowany do postaci zwykłego żółwia, odnajduje ostatniego człowieka, który w niego wierzy - prostego i pozornie niezbyt rozgarniętego nowicjusza. A to dopiero punkt wyjścia jednej z najważniejszych odysei współczesnej fantastyki.
Pratchett jak zwykle przedstawia nam panteon fascynujących postaci, tym razem jednak nacechowanych nie zawsze obecną głębią psychologiczną. Wraz z czasem pozornie absurdalnymi, lecz nigdy bezsensownymi, zdarzeniami i zwrotami akcji pomagają one odkryć cały wachlarz prawd o naturze nie tylko już wiary i relacji między człowiekiem, a bogiem (będącym koniec końców dziełem ludzkości), ale i samego człowieka. „Pomniejsze bóstwa” to nie tylko książka świetnie napisana - to przede wszystkim książka mądra. Prowokująca do przemyśleń, inteligentnie wykorzystująca krzywe zwierciadło Świata Dysku, by pokazać zaskakująco prawdziwy obraz. Rzecz nie tylko dla miłośników tego cyklu, czy fantastyki w ogóle, ale dla każdego kto ceni sobie literaturę przez duże „L”.