Za komuny było nam jak za cara. Nie trzeba było myśleć, bo każdy wiedział, kto swój, kto wróg, kto mądry, kto głupi, kto łysy, a kto ślusarz. Redagowaliśmy więc z kolegami podziemne pismo „Promieniści”, w którym chłostaliśmy reżim, aż dudniło, a na nas spływały stypendia w Paryżach i przeróżne Polcule. Aż tu nagle w 1989 roku powstał Nasz Rząd i szczęście prysło jak bańka mydlana. Zadaliśmy sobie leninowskie pytanie „Co robić?” (gdy Nasz Rząd coś palnie). Sami na to byśmy nie wpadli, ale pomogły nam „Opowiadania o Leninie” Michała Zoszczenki: chwalić, chwalić i jeszcze raz chwalić
Zoszczenko nie doczekał upadku komuny, dlatego ograniczył się do zachwytów nad Leninem. Myśmy doczekali i możemy podziwiać innych Wielkich Wodzów: Lecha Wałęsę, Leszka Millera, czy Stefana Niesiołowskiego. Jak wiadomo, monopol na Polityczną Mądrość mają wszystkie partie, stronnictwa i inne kanapy.
Odtąd wspólnie potrafimy się tylko zachwycać mądrością większości polityków III RP, czy to – niegdyś – w RMF i w miesięczniku „Press”, czy to – obecnie – w „Gazecie Wyborczej”
Bereś & Skoczylas
*****
Przydługi – za to wymowny tytuł kryje 22 krótkie, ale znakomite utwory. Witold Bereś i Jerzy Skoczylas uznali metodę twórczą Michała Zoszczenki („chwalić, chwalić i jeszcze raz chwalić”) za narzędzie świetnie nadające się do opisu naszej rzeczywistości politycznej, a jeszcze lepiej do opisu rzeczywistości naszych polityków (wszak tożsame już nie są). W efekcie otrzymaliśmy ich obraz wielce ucieszny; szkoda tylko, że… często prawdziwy.