… Sonety do Laury […] Kilkanaście z nich, wrzuconych przed laty na dno skrzyni jako nieudane, odgrzebał niedawno i wydały mu się całkiem dobre. A jeżeli to tylko sentyment do własnej młodości i tęsknota za zgasłym płomieniem wielkiej miłości?
Laura. Laurea. Jak dziś pamięta wszystko, co wydarzyło się owego kwietniowego dnia 1327 roku… Wszystko, co działo się w jego umyśle i sercu.
Gdy zbliżył się do niej i zajrzał jej w oczy, to jakby w przepastne niebo pełne złotego pyłu się zanurzył, w rozkosz bez dna – i bez nadziei.
Wracał z kościoła wąskimi uliczkami Awinionu, roztrącając świąteczną ciżbę, ogłuszony nie tylko hałasem miasta, ale i burzą wzbierającą w jego własnym sercu. […] Ten dzień był święty, a może i przeklęty…
Pragnienie sławy to grzech. I grzechem jest ubóstwiać kobietę, jakby była kimś więcej niż człowiekiem. Francesco podniósł nad płomień świecy zapisaną kartkę i trzymał ją tak długo, aż zajęła się ogniem. Pojaśniało w komnacie. Spali te wiersze, w których całkowicie oddał się urojeniu i rozmawiał z Laurą, jakby była nie kobietą, nie aniołem nawet, ale samym Bogiem, zasadą świata […].
W Sonetach do Laury żyje do dziś ból poety i blask oczu jego muzy. Mistrzowska poezja nigdy się nie starzeje, i wiecznotrwałym mitem jest też wielka miłość ludzka.
Anna Janko
Sonety do Laury są owocem uczucia, jakim Francesco Petrarka obdarzył przypadkowo spotkaną kobietę. Ta wielka, platoniczna miłość, którą żył poeta przez ponad dwadzieścia lat, i której „pilnował” po śmierci Laury, była dla niego szczęściem i przekleństwem zarazem, była źródłem jego natchnienia i udręką, motorem do powstania poezji pięknej, wzniosłej, nieśmiertelnej.
Ten dzień, jak zawsze gorzki, lecz szczęśliwy,
W sercu wycisnął jej żywe oblicze,
Którego nigdy nie oddam prawdziwie;
Jak często dzień ten wspominam, nie zliczę.
Mogła iść w parze z najszlachetniejszymi.
Gdy raz westchnienie z ust jej usłyszałem,
Czy śmiertelniczka – pytam – czy bogini
Wypogodziła niebo w kręgu całym?
Twarz – śnieg gorący, włosy – czyste złoto,
Rzęsy jak heban, oczy zaś – dwie gwiazdy,
Skąd miłość wszystkich celnie rani oto.
Perły – zęby, a róże purpurowe –
Wargi, w których brzmiał bólem wyraz każdy;
westchnienie – płomień, łzy – kryształ u powiek.
Sonet 157. Quel sempre acerbo…
Francesco Petraka