![]() |
Anita Shreve |
Darek Mól
Skradziony czas
Powieści Anity Shreve jakoś giną pośród innych książek na księgarskich czy bibliotecznych półkach, a szkoda, bo amerykańska pisarka nie raz udowodniła, że lektura jej powieści to wielka przyjemność. Nie inaczej jest ze „Skradzionym czasem", którego akcja rozgrywa się w niewielkim belgijskim miasteczku Delahaut podczas II wojny światowej.
Na okolicznych polach rozbija się zestrzelony przez Niemców amerykański bombowiec. Ciężko ranny pilot Ted Brice ukrywa się w pobliskim lesie. Znajduje go Jean, nastoletni chłopak, który pod osłoną nocy zaniera na taczce nieprzytomnego mężczyznę najpierw do swojego domu, a potem do Claire, działaczki belgijskiego ruchu oporu. Jej mąż Henri jest przeciwny ukrywaniu amerykańskiego lotnika, ale kobieta podejmuje ryzyko. Problem w tym, że okupanci poszukują członków załogi rozbitego samolotu. Wiedzą, że miejscowa ludność ukryła ich w swoich domach. Rozpoczynają się represje. Henri musi uciekać w obawie przed Niemcami, podobnie jak inni członkowie ruchu oporu. Jednak Claire nie daje się zastraszyć. Opiekuje się chorym Tedem. Dwoje samotnych ludzi w pustym domu zbliża się do siebie. Wydaje się, że wojenne szaleństwo i terror nie są w stanie przeszkodzić uczuciu, jakie rodzi się pomiędzy nimi. Amerykanin i Belgijka zamykają się w ułudnym kokonie szczęścia. Ale trwający dwadzieścia dni romans nie będzie miał szczęśliwego zakończenia...
Na pierwszy rzut oka „Skradziony czas" to romans rozgrywający się w niesprzyjających czasach rozpisany pomiędzy miłością i zazdrością. Ale ta książka ma także drugie dno - „tak naprawdę rozmyślał o tych wszystkich rzeczach, o których nie mogli opowiedzieć nam nasi ojcowie". To zdanie, w kontekście całej powieści wypowiedziane na jej końcu przez jednego z bohaterów dosłownie poraziło mnie swoją mocą. Ile historii, ile spraw, ile niewypowiedzianych słów i wspomnień ukryli przed nami nasi rodzice czy członkowie rodziny. Ale to nie oznacza, że nie mają one wpływu na nasze życie. Przecież jeśli czegoś nie widzimy, albo o czymś nie wiemy, to nie oznacza, że nie to nas nie dotyczy. Wręcz przeciwnie. I chyba właśnie o tym chciała nas przekonać Anita Shreve.
http://www.minskmaz.com/mol_na_kanapie