Biorę sobie ciebie


35.00 

  • Tytuł oryginału: I Take You
  • Tłumaczenie: Alina Siewior-Kuś
  • Data wydania: 09.06.2015
  • Oprawa: miękka
  • Format: 125 x 195 mm
  • Liczba stron: 448
  • ISBN: 978-83-8069-022-6
  • EAN: 9788380690226

Błyskotliwie napisany, niewiarygodnie dowcipny debiut, od którego nie można się oderwać, z jedną z najbardziej przekonujących i żywiołowych narratorek od czasu Bridget Jones!

Poznajcie Lily Widler – mieszkankę Nowego Jorku, prawniczkę i przyszłą pannę młodą. Ma wymarzoną pracę, wspaniałych przyjaciół, rodzinę złożoną z charyzmatycznych i kochających kobiet, a także idealnego narzeczonego.
Co jeszcze? Nie ma żadnego racjonalnego powodu, żeby wychodzić za mąż.
Will, narzeczony Lily, jest błyskotliwym przystojnym archeologiem. Lily jest pyskata, impulsywna, chętnie wypija drinka (albo pięć) i absolutnie nie potrafi dochować wierności jednemu mężczyźnie. Lubi Willa, ale czy go kocha? Will kocha Lily, ale czy naprawdę ją zna? Zbliża się termin ślubu, a noce – i poranki, i popołudnia – które Lily spędza na piciu, zabawie i podejmowaniu wątpliwych decyzji, coraz dobitniej dowodzą, że najszczęśliwszy dzień jej życia może się okazać największym błędem, jaki dotąd popełniła.

Nie śmiałam się tak bardzo i tak serdecznie, czytając książkę, od czasu lektury „Dzienników Bridget Jones". „Biorę sobie ciebie…" jest powieścią niezwykle inteligentną, niewiarygodnie śmieszną, seksowną i pomysłową. Mówiąc krótko, od lat żadna lektura nie sprawiła mi takiej przyjemności.
Jane Green

Ha ha ha ha ha ha! „Biorę sobie ciebie…" jest najzabawniejszą powieścią, jaką czytałem w tym roku!
Gary Shteyngart, autor „Supersmutnej i prawdziwej historii miłosnej" z listy bestsellerów „New York Timesa"

„Biorę sobie ciebie…" jest w jednakowym stopniu powieścią mądrą i seksowną – bohaterka Elizy Kennedy to niezwykle zabawna kompanka, mimo że nie zawsze wie, z kim idzie do łóżka. Dowcipny i bezczelny styl Kennedy zdobędzie wasze serca, nim skończycie czytać pierwszą stronę.
Emma Straub

Ta zabawna i ciepła powieść jest rzadkim przykładem lektury o miłości i małżeństwie, która nie przemyca ukradkiem ustalonego zestawu przestarzałych idei o tym, jak kobiety powinny odczuwać, myśleć i zachowywać się. Zamiast tego radośnie szaleje, będąc przy tym subtelnie rewolucyjną w kwestii zachowań seksualnych – a to nie jest łatwe, o czym może zaświadczyć każdy, kto próbował radośnie szaleć, równocześnie się buntując.
Emily Gould

W tej zwariowanej opowieści, która przypomina szybki związek, najważniejszym pytaniem jest to, czy można równocześnie być rozwiązłym i zakochanym. Lily, pławiąc się w rządzącej w Key West atmosferze wolnej miłości, skłania się ku odpowiedzi twierdzącej. Powieść wywołuje ten sam skutek, co trzy krwawe Mary wypite na późne śniadanie: czytelnik jest rozgrzany, oszołomiony i gotowy posłuchać dzikiej strony swojej natury.
Kirkus Review

Eliza Kennedy studiowała na University of Iowa i Harvard Law School, gdzie była redaktorką Harvard Law Review. Po ukończeniu studiów pracowała przez kilka lat jako asystentka sędziego, później przez kilka lat praktykowała w prestiżowej kancelarii na Manhattanie. Mieszka w Nowym Jorku z mężem i synem. „Biorę sobie ciebie…" to jej pierwsza powieść.

Mamy z Willem loft na North Moore Street. Zanim się wprowadził pięć miesięcy temu, mieszkanie było skromnie umeblowane, chłodne i bez ozdób – Freddy lubi powtarzać, że całkiem jak moja dusza. Teraz jest przytulne i miłe, pełne starych mebli Willa i pięknych rzeczy, które przywozi z podróży. Musiał usłyszeć, że wytaczam się z windy, bo czeka przydrzwiach. W T-shircie i spodniach od piżamy, z włosami zmierzwionymi po prysznicu. Freddy ma rację – Will to prawdziwe ciacho.
Ziewa i uśmiecha się do mnie.
– Cześć, Lily.
– Skarbie! Czekałeś.
W kominku strzelają polana. Sączy się łagodna muzyka. Padam mu w objęcia. Jego kochające oczy przyglądają mi się uważnie.
– Podać ci wiadro? – pyta z czułością.
– Jeszcze nie – szepczę.
Pomaga mi dojść do sofy i podaje szklankę z wodą gazowaną. Aspirynę. Kubek herbaty. Wszystko z góry przygotował. Wyciągam się i kładę głowę na jego kolanach. Okrywa mnie kocem.
– Dobrze się bawiłaś? – pyta.
Nie zasługuję na niego. Wiem o tym.
– Dobrze.
Odgarnia mi pasemka włosów z czoła.
– Wyglądasz pięknie.
Chociaż przyznaję sama przed sobą, że jestem okropna, wcale nie poprawia mi to samopoczucia. O tym też wiem. Patrzę na niego bezradnie.
– Jestem kotem w worku, Will!
– Kocham cię taką, jaka jesteś.
– Och. – Wzdycham słabo. – Ha ha.
Poprawię się. Na pewno! Znajdę sposób, żeby okazać się godna jego.
– Jutro wcześnie wylatujemy – mówi Will. – Chodźmy spać.
– Kocham cię, Will! – wołam. – Tak bardzo cię kocham!
W tej chwili rzeczywiście go kocham. Naprawdę! Uśmiecha się do mnie.
– W takim razie mam świetny pomysł.
– Jaki?
– Wyjdź za mnie!
O Jezu.
Zamykam oczy.
– Okay!
Co ja robię? Co zrobiłam? Przestań. Po prostu… się uspokój. Wszystko będzie dobrze. Będzie wspaniale! Jak? Właściwie wcale nie jestem tego pewna. Ale będzie dobrze. Wiem, że tak. Wszystko będzie dobrze.
Fragment książki